Jak to się u mnie zaczęło?

Przez lata po prostu pisałam historie. Wszędzie!


Na początku gdziekolwiek, gdzie udało mi się wygospodarować chwilę i teraz już wiem, że robiłam to po to, by uciszyć bardzo czarne myśli w głowie. Opowiem Ci o moim leku na depresję. Tak, depresję, choć w tamtym czarnym czasie nie myślałam o tym w ten sposób.


Przez dwadzieścia lat byłam gastronomem i wraz z mężem prowadziłam sieć lokali w centrach handlowych i w centrum rozrywki. Do pewnego momentu było pięknie i obficie, ale podjęcie jednej błędnej decyzji spowodowało, że z miesiąca na miesiąc nasze oszczędności zaczęły topnieć. Wynajęliśmy niewielki lokal w hipermarkecie, który był "martwy". Dosłownie! Mimo doskonałego umiejscowienia w centrum miasta, w pobliżu rynku i na przecięciu wielu ścieżek, po których płynęły setki ludzi, obiekt był pusty, a klienci omijali go szerokim łukiem. Krążyły na jego temat różne „magiczne” historie, że budynek postawiono na terenie starego cmentarza, że w nim straszy i że sama ziemia pod nim jest przeklęta. Osobiście nie doświadczyłam tam zjawisk paranormalnych, nie widziałam duchów, ale może ze zmęczenia. Spędziłam w tym lokalu przeszło rok życia, jeżdżąc do pracy ponad godzinę w jedną i godzinę w drugą stronę, by spróbować „rozkręcić” lokal. Niestety bezskutecznie. Tamten okres uważam za najczarniejszy w moim życiu.


Zaczęłam popadać w czerń myśli, a depresja zjadała mnie po atomie. Wtedy nie wiedziałam, że to ta choroba, bo to perfidna franca, która zagarnia umysł po kawałeczku.

W pewnym momencie doszłam jednak do stanu, w którym jaźń była tak umęczona, że przestałam spać. Około pierwszej w nocy zapadłam w drzemkę, a po godzinie budziłam się i to był koniec wypoczynku. Wpadałam w lej czarnych myśli, płakałam cicho i wymyślałam dla siebie najgorsze scenariusze.

Długi rosły, bo czynsze (i opłaty dodatkowe) w centrach handlowych to zawsze kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie. Mąż próbował wykaraskać nas z układu z centrum, ale umowy są skonstruowane tak, byś jako najemca musiał spieniężyć wszystko, co się da, nim zostaniesz wypuszczony ze zobowiązania.

Od razu zaznaczę, że zdaję sobie sprawę z faktu, że to niczyja, jedynie nasza wina, iż wpakowaliśmy się w tę umowę i ponieśliśmy konsekwencje. Nie będę się nad tym rozwodzić, powiem jedynie, że w końcu udało się rozwiązać współpracę i rozpocząć długi proces wracania na prostą.

Faktem jest, że to właśnie wtedy przestałam spać, zmieniając się w zombie, a umysł z dnia na dzień, czy raczej z nocy na noc zmieniał się w papkę. Działałam na automacie, nienawidząc tego, co robię i szukając jakiegokolwiek promyczka światła w otaczającej mnie czerni.

I wtedy wydarzył się cud. Tak, cud, i piszę to z pełną odpowiedzialnością.

Pojawiły się historie w mojej głowie i dziękuję za to, bo pozwoliło mi wyskoczyć z piekła myśli.

Stało się to pewnej bezsennej nocy, gdy jak zwykle nie spałam, ale i nie mogłam wstać, by nie obudzić reszty domowników. Mieszkałam w wynajętym mieszkaniu, które mieliśmy wynajmować jedynie przez kilka miesięcy, a w efekcie mieszkaliśmy w nim kilka lat.

Leżałam, płacząc i taplałam się w mentalnym gównie. I wtedy postanowiłam, że wystarczy, że mam dosyć i nie chcę już, no bo kurwa mać!

I tu przepraszam Cię za wulgaryzm, ale opisuję naprawdę ciemny okres życia i aż boli mnie powrót do tamtych emocji. Robiąc to, czuję tamten ból beznadziejności i cierpienie, jakiego doświadczałam.

Faktem jest, że to ta chwila stała się momentem zwrotnym w moim życiu.


Pojawiła się w moim umyśle historia.

Pyk i zaczęła się wyświetlać, a ja opisywałam ją sobie słowami, skupiając na tym całą zamgloną i zaspaną świadomość.


I to był początek.

Opowiadałam ją w głowie i wczepiłam się w te myśli, niczym kleszcz w miękką skórę za uchem. Opowiastka była słodka i romantyczna, niczym Harlequiny, których setki „połykałam” w okresie dorastania. Z nocy na noc historia rozbudowywała się i uplastyczniała, a ja dodawałam do niej dźwięki, ubogacałam o zapachy, w końcu stała się pełna emocji i pęczniała od seksu.

Ja sama uspokoiłam się wreszcie, gdy obolały umysł otrzymał pożywkę inną, niż czarne wizje więzienia, do którego za długi trafię jako osoba fizyczna i współwłaścicielka firmy, którą prowadziliśmy z mężem. Co noc, po zwyczajowym już przebudzeniu, odpływałam w słoneczny świat i na plaże w Chorwacji, wczuwając się w bohaterów, zmieniając się w pogodne i pełne miłości myśli.


To był punkt zero, bo to w tamtych ciemnych momentach życia znalazłam swój sposób na medytację. Nie były nim oddechy, ani mantry, ale właśnie historia miłosna z happy endem.

I wtedy zaczęłam na powrót usypiać, a gdy po nerwowej drzemce budziłam się w stresie, znów wsiąkałam w historię, więc usypiałam i powoli zaczęłam wracać do świata żywych.

W końcu ją spisałam, następnie opublikowałam na portalu z opowiadaniami i wtedy historia przestała działać nasennie. Zaczęłam wymyślać kolejną i jeszcze następne, powoli przekształcając się z gastronoma w pisarkę.

Tych opowiadań powstały dziesiątki i obecnie poprawiam je, a one zmieniają się w powieści. Tutaj urwę, bo o fenomenie tej metody oderwania myśli od problemów opowiem szerzej przy innej okazji. Chciałam Ci tylko pokazać, jak się to wszystko zaczęło.


Podsumowując powiem, że od kilkunastu lat pisanie jest moim codziennym rytuałem, a wydawanie książek stało się przy okazji.

Wyspecjalizowałam się w tym, zamykając w zgrabne procesy i to je zamierzam przekazać tym, którym mogą się przydać i uchronić od wtop zarówno emocjonalnych, jak i finansowych.

Monika Liga

Piszę od lat, a teraz również wspieram pisarzy. Moje pisanie zaczęło się od bezsenności.

Otrzymaj BEZPŁATNIE minikurs video
"Jak zacząć pisać książkę. Poradnik dla zapracowanych"

Otrzymaj BEZPŁATNIE minikurs i e-book

"Etapy wydania książki/e-booka"

Dołącz do listy oczekujących na program

"Wydaj i wypromuj książę / e-book w self-publishingu"

Aktualizuj pliki Cookies