Mój pierwszy raz z e-bookiem
Jak to się zaczęło, że zaczęłam sprzedawać e-booki.
Pamiętam wieczór (pamiętam nawet godzinę!), gdy po raz pierwszy postanowiłam, że wydam e-booka i wezmę za niego pieniądze.
Poczułam odwagę, by podzielić się moimi tekstami ze światem i wziąć za to pieniądze.
Długo dojrzewałam do tej decyzji, a dzięki temu, że przez lata dzieliłam się tekstami na blogu i robiłam to za darmo, było mi z jednej strony łatwiej, a z drugiej bardzo trudno.
Łatwiej, bo nie raz czytałam pytania czytelników o wersję papierową moich tekstów, a to znaczyło, że są gotowi zapłacić.
Trudniej, bo obawiałam się reakcji tych, którzy nie będą chcieli i powiedzą to głośno.
Co dokładnie?
🔴 Że jestem podła, bo dotąd dawałam, a teraz każę płacić.
🔴 Że to, za co chcę pieniądze, nie jest nic warte i każą mi iść do diabła.
🔴 Że nie jestem pisarką, ale amatorką i z czym ja tu chcę wyjść do ludzi.
Dużo było tych “że”, a to tylko jedna strona medalu.
I owszem mówili tak, a część była na mnie wściekła i obrzuciła błotem, bo nie stać ich na zakup, a chcą czytać więc jestem podłą świnią, że zabieram to, co dawałam dotąd bezpłatnie. Pisali to w mailach, w komentarzach na blogu, a także w socialmediach i robili to w mało delikatny sposób.
Zabolało, ale to był pierwszy kontakt z tym, z czym mierzy się każdy pisarz, gdy podejmuje decyzję o zawodowstwie.
Najgorsze było jednak to, że kompletnie nie wiedziałam, jak się zabrać do sprzedawania i od czego zacząć!
Nie wpadłam nawet na pomysł, by z tym, co napisałam, uderzać do wydawnictw. Poczułam zew selfpublisherski i chciałam to zrobić sama, ale nie miałam pojęcia, jak to rozwiązać technicznie.
I wtedy jeden z poznanych w sieci pisarzy, który jak ja, zaczął od publikowania swoich opowiadań na portalu z amatorskimi tekstami, zaprosił mnie do przetestowania wtyczki, którą stworzył. To była wtyczka do Wordpressa, która działa na zasadzie odkrycia płatnej części tekstu tak, jak robi to Gazeta Wyborcza.
Pewnie to znasz. Możesz przeczytać początek artykułu, a gdy tekst Cię wciągnie, wyświetla się komunikat, że masz zapłacić, aby poznać całość.
Trochę mi wstyd, a trochę bawi fakt, że tak sprzedawałam całe książki.
Teksty nie miały korekty i redakcji i to to mnie najbardziej zawstydza, ale były kupowane, co dało mi wiatr w żagle i chęć rozwinięcia się w tym, w czym jestem dobra.
Bawi natomiast fakt, że sprzedawałam teksty rozdziałami i to w tamtym czasie nauczyłam się pisać tak, by miały równą długość (1500 - 1700 słów). Każdy rozdział kosztował 1,50 i ludzie kupowali je po jednym, za całość płacąc 50 złotych!
Przypominam, że był to tekst bez korekty i redakcji, z błędami i na moje dzisiejsze standardy wołał o pomstę do pisarskiego nieba 😀
To był rok 2016 i w naszym kraju nie były popularne e-booki (na pewno nie tak, jak obecnie), więc czuję się tym faktem odrobinę usprawiedliwiona.
Dzisiaj płacimy za porządnie “zrobiony” i responsywny e-book powieści (w formatach na czytniki), po (oby!) korekcie i redakcji i rzadko cena e-booka przekracza 50 złotych.
Ja tyle brałam za tekst, najeżony błędami niczym świąteczny sernik bakaliami!
Teraz są portale, do których wejście jest tak ułatwione, jak to tylko możliwe.
Weźmy na tapet nasze polskie Legimi:
Prościej już nie można
Więc nie zastanawiaj się za długo i podejmij decyzję. To ona jest kluczem do Twojego sukcesu.
DECYZJA I WYNIKAJĄCE Z NIEJ DZIAŁANIE.
Działaj!
Monika Liga
Piszę od lat, a teraz również wspieram pisarzy. Moje pisanie zaczęło się od bezsenności.
Copyright © 2025 | www.poprostupisz.pl